poniedziałek, 14 stycznia 2019

Recenzja premierowa: Peter Gallert, Jorg Reiter "Wiara, miłość, śmierć"


To, że uwielbiam kryminały to wiecie. Nikogo więc nie zdziwi to, że nie mogłam odmówić sobie przeczytania tej premiery.



Zaczyna się nietypowo. Na jednym z mostów stoi policjant, który postanowił odebrać sobie życie. Niespodziewanie obok niego pojawia się policyjny duchowny Martin Bauer, którego zadaniem było odwieść go od tego pomysłu, a który niespodziewanie sam skacze. Zaskoczony niedoszły samobójca skacze za duchownym, ratuje go i razem wypływają na brzeg. Brawurowy wyczyn Bauer'a wydaje się być sukcesem jednak jeszcze tego samego dnia okazuje się, że uratowany policjant zginął od upadku z dachu parkingu. Patrząc na wcześniejsze zdarzenia wniosek nasuwa się sam, dokończył to w czym wcześniej mu przeszkodzono. Jedyną osobą, która ma wątpliwości jest nasz bohater. Postanawiam odkryć prawdę, wbrew wszelkim przeciwnościom. Dokąd zaprowadzi go to małe prywatne śledztwo? Jak odbije się to na nim i jego najbliższych?






Konstrukcja fabuły, pomysł na nią jest ciekawy. Mamy postać policyjnego duchownego, który prowadzony przeczuciem próbuję odkryć tajemnicę śmierci policjanta, którą nikt się nie interesuje. Wprowadza go to w nieznany dotąd świat, odkrywa czarne sekrety miasta, które wydaje mu się, że dobrze zna. Problemy jakie porusza książka z początku wydały mi się mało „kryminalne” jednak z każdą kolejna stroną zagadka zataczała coraz szersze kręgi i wplątywała mnie mimowolnie w chęć jej rozwiązania. Pokazuje to, że mimo moich wcześniejszych obaw fabuła skonstruowana jest  w dopracowany sposób. Nie doszukałam się żadnych większych w fabule przez co przyjemnie towarzyszyło się naszemu bohaterowi w walce o prawdę.
Książka posiada większość elementów, które charakteryzują ten gatunek. Mamy wyrazistą postać głównego bohatera, która dąży do odkrycia prawdy nie bacząc na koszty. Martin Bauer cechuje się wyjątkową intuicją i brawurą, która nie raz wprowadzi go w kłopoty. Jest tutaj również zagadkowe zgon, w którego przebieg wątpi tylko jedna osoba . Są również skrywane sekrety sprzed lat, które mają bezpośredni wpływ na akcję przedstawioną w książce, i które są kluczem do jej rozwiązania.


Powieść czyta się bez problemów, w zadowalającym, dosyć szybkim tempie co jest dużym plusem, w końcu kto lubi książki, które się nie kończą? Niestety styl pisarski autorów momentami zasługuje na mały minus ponieważ pojawia się w trakcie czytania kilka momentów, w którym narracja prowadzona jest w chaotyczny sposób. Chodzi dokładnie o przeskakiwanie w trakcie akcji z perspektywy jednego bohatera na perspektywę inne osoby. Takie zabiegi są zazwyczaj dużym plusem, pozwalają czytelnikowi lepiej zrozumieć i wczuć się w dana akcję, jednak tutaj momentami te przeskoki były zupełnie nie zaznaczone przez co wkradało się zamieszanie, z jakiej perspektywy dana historia jest akurat opowiadana. Wymuszało to niekiedy cofnięcie się o kilka linijek i dokładne przeanalizowanie danej sceny i wyłapanie momentu, w którym „przełączamy się” na innego bohatera. Są to na szczęście sporadyczne sytuacje i nie wpływają bardzo na odbiór całej powieści.





Podsumowując, czy książka mi się podobała? Jak najbardziej tak! Ciekawa fabuła, główny bohater poruszający emocje i poszukiwanie rozwiązania tajemniczej zagadki zdecydowanie przysłania malutkie mankamenty pojawiające się w prowadzeniu narracji. Więc jeśli tak jak ja jesteście fanami kryminałów, albo chcielibyście bliżej zapoznać się z tym gatunkiem, nie zaczynając od razu od tych najmroczniejszych to szczerze ją Wam polecam. Na pewno miło spędzicie z nią czas.

Autor:Peter Gallert, Jorg Reiter
Tytuł: Wiara, miłość, śmierć. Kroniki Martina Bauer
Wydawnictwo: Initium
Data premiery: 14.01.2019
Ilość stron: 414

piątek, 11 stycznia 2019

Recenzja przedpremierowa: Anne Bishop "Filary świata"


Nie mam za dużego doświadczenia w czytaniu książek fantasy, jednak nie przepuszczam okazji żeby poszerzyć mój repertuar w tym gatunku. Te światy pełne magii, niespotykanych stworzeń i ciekawych bohaterów same pchają się do rąk i zachęcają się do czytania.
Książki Anne Bishop są znane w kręgach miłośników fantastyki, a dla mnie był to zupełny debiut jeżeli chodzi o jej twórczość i muszę przyznać, że była to ciekawa przygoda.

„Filary Świata”, bo o tej książce mowa, to pierwszy tom z serii Tir Alainn. Tir Alainn to magiczna kraina zamieszkiwana przez lód Fae. Niestety drogi łączące krainę ze światem ludzi zaczynają nagle zanikać, a wraz z nimi we mgle przepadają części Tir Alainn leżące przy przejściach. Przerażeni Face starają się odnaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy żeby zapobiec śmierci swojego gatunku.
Jednocześnie w świecie ludzi żyje Ari, młoda czarownica, która czuje nadchodzące złe zmiany, ale nie potrafi sprecyzować swoich lęków. W pewnym momencie drogi Ari i Fae przecinają się, co wyniknie z tego spotkania? Czym są Filary Świata? I czy uda się zapobiec tragedii?

Fabuła książki jest wyjątkowo ciekawa. Pomimo, że może nie ma tu co chwilę spektakularnych zwrotów akcji to przedstawiona historia jest bardzo dobrze skonstruowana. Czytelnik powoli poznaje historię niejako z dwóch punktów widzenia i odkrywa razem z bohaterami skrywane od wieków tajemnice i zapomniane historie. Widać, że autorka dobrze przemyślała zawarte aspekty fabuły i dopracowała je w każdym szczególe. Interakcje między bohaterami są prawdziwe, czytając z kart książki czuć emocje, które między nimi buzują. Można dzięki temu bardziej się do nich przywiązać i z zapartym tchem śledzić ich poczynania. Przeżywać wraz z nimi wzloty i upadki.


Świat, który autorka kreuje nie jest skomplikowany, to dwie sąsiadujące ze sobą krainy, połączone drogami przez zasłonę. Widać wyraźnie podział pomiędzy ich mieszkańcami jednak mimo to ich losy czasami splatają się ze sobą. Nie dostaniemy tu dużej ilości wszelakich stworzeń więc nawet osoba, która dopiero zaczyna swoją drogę z fantastyką nie będzie niczym przytłoczona. Jedyne czego brakuje mi w fabule i kreacji świata to jakiegoś słowniczka, wytłumaczenia kto jest kim. Czytelnik zostaje wrzucony w nowy świat i potrzeba trochę czasu żeby się z nim zapoznać, a niektóry kwestie i tak nie zostają do końca wyjaśnione i zostają w sferze domysłów.

Jest to jednak jedyny minus jakiego się doszukałam w tej pozycji. Czyta się ją szybko, styl autorki jest przyjemny. Czytanie było czystą przyjemnością, z radością sięgałam po książkę i żałowałam kiedy się zakończyła. Na szczęście jest to pierwszy tom więc z niecierpliwością mogę wyczekiwać kontynuacji tej niezwykłej przygody.


Autor: Anne Bishop
Tytuł: Filary Świata. Tit Alainn – tom 1
Tytuł oryginalny:The Pillars of the World
Wydawnictwo: Initium
Data premiery: 14.01.2019
Ilość stron:524

Recenzja przedpremierowa: Aleksandra Rumin "Zbrodnia i Karaś"

Pewnie każdy zna klasykę w postaci „Zbrodni i kary” Dostojewskiego. Ja przyznaję się bez bicia, jest to jedna z niewielu lektur, których...